Bieszczadzka cisza, wilki i życiowa pasja
Chyba dziś wstałam lewą nogą. Niby nie jestem wrażliwa na pogodę, ale może każdy powód jest dobry, by usprawiedliwić nie najlepsze samopoczucie? Tak, jak obiecałam, udostępniam Wam link do recenzji powieści Marii Nurowskiej "Nakarmić wilki", którą ostatnio czytałam - KLIK. Inna refleksja: chyba za dużo czytam polskich autorów. Powinnam, jak wszyscy, wertować powieści samych amerykańców, od czasu do czasu Australijczyka. Hmmm, idę pod prąd? A może powinnam, jak większość, wymyślić sobie jakiś amerykański pseudonim i pod nim pisać książki. Może wtedy... Trzeba to poddać pod rozwagę.
A wszystkim Biedakom, którzy jak ja wstali lewą nogą, serdecznie współczuję.
Nie czytałam jeszcze tej książki, ale ciekawi mnie jak ja bym ja odebrała, bo słyszałam skarjne opinie. Akcja powieści rozgrywa się w Bieszczadach, a to miejsce do któego mam wielki sentyment. Ja kiedyś czytałam przede wszystkim książki autorów obcojęzycznych, od pewnego czasu to zmieniałam i uważam, że to zmiana na lepsze. Czytam i polskich i zagranicznych. A propos tych australijskich to Kate MOrton warto przeczytac - każdego do tego namawiam :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy książka by mi się spodobała; tematyka bardzo mi odpowiada, ale chyba nie ścierpiałabym tego "niedopisania" i poczucia, że czegoś mi jednak w książce brakuje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Anetko - "Milczący zamek" czytałam, teraz będę polować na kolejne. Postawiłam sobie za punkt honoru poznać wszystkie książki tej autorki.
OdpowiedzUsuńIsadoro - polecam też moją recenzję "Requiem dla wilka". Ukaże się na dniach, może pomoże podjąć decyzję?